Nie, nie zapałałam nagłą miłością do elektryki. Nie naoglądałam się też Adama Słodowego. Kręcę kable z... wełny.
Z Jakubowego runa oddzieliłam ciemne kolory (brązy, czernie i szarości) od jasnych (biały z domieszką szarości). Wyczesałam na grzebyku. Zawinęłam w motki. Ukręciłam.
Ale po kolei. O praniu runa pisałam tutaj i tym razem także trzymałam się tego "przepisu". Po wysuszeniu i oddzieleniu kolorów okazało się, że brązy i czernie mają spalone słońcem końcówki. Cienkie, suche i mega-łamliwe. Przy lekkim pociągnięciu odrywał się cały pukiel. Nie było rady, wzięłam nożyczki i obciachałam wszystkie końcówki. Nie było co ryzykować kręcenia wełny, która rwie się przy lada pociągnięciu.
Czesanie było trochę trudniejsze niż się spodziewałam, bo przystrzyżenie skróciło włókna na tyle, że wyciągane przez dziurkę od guzika (fachowo takie narzędzie z angielska nazywa się diz) pasmo wełny rozpadało się i rwało na krótkie odcinki. Musiałam ciągnąć delikatnie i trzymać ręce dość blisko guzika , a guzik dość blisko zębów grzebyka. Dla niewtajemniczonych, czesanie na grzebyku (ang. hackle) dość fajnie pokazuje ten film (część 1 i część 2). Kamerzysta mógłby siedzieć cicho, jeśli was irytuje, wyłączcie głos. Zdjęcia są na tyle dobre, że nie trzeba do nich komentarza. A tutaj przepis na zrobienie własnego grzebyka (mój widoczny jest na poniższym zdjęciu, przyczepiony do kuchennego kaloryfera).
Z wyczesanych pasem ukręciłam 4 szpulki najnormalniejszych na świecie, idealnie skręconych singielków. Kręciłam zgodnie z ruchem wskazówek zegara, bo tak najczęściej kręcę single, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby kręcić w drugą stronę. Ważne żeby single nie miały ani za dużo, ani za mało skrętu. Muszą być zbalansowane. Teraz uważać ;) Z singielków kręci się 2ply (w moim przypadku w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara), które mają dużo za dużo skrętu. Dużo za dużo.
No i w końcu te dwie nitki (2ply) skręca się razem (znowu zgodnie z ruchem wskazówek zegara) tak, żeby zbalansować wełnę. Nie jestem wam w stanie dokładnie tego wytłumaczyć, bo każdy kręci inaczej, każda wełna ma inną ilość skrętów itd itp. Musicie sami chwycić czesanki i popróbować. I chyba tylko i wyłącznie z tego powodu zaliczyłabym tą technikę do zaawansowanych. Nowicjusze nie będą w stanie wyczuć ile skrętu potrzeba aby zniwelować przekręcone 2ply. Żeby zrobić porządną włóczkę kabelkową (ang. cable yarn) trzeba "czuć" wełnę, a to przychodzi z czasem. Więc ćwiczcie, ćwiczcie, ćwiczcie. Moje kolejne też będą lepsze ;)
Zdjęcie autorstwa Karen Barnaby |
Zdjęcie autorstwa Karen Barnaby |
Zdjęcie autorstwa adorabubbleknits |
Zdjęcie autorstwa grittypix |
Zdjęcie autorstwa jplotnikoff |
Zdjęcie autorstwa 2B AnnaB |
Wyszperałam tych kilka fotek z myślą że pomogą wam ze zrozumieniem techniki. A jeśli nie, to może chociaż zainspirują. Na ostatnim zdjęciu powyżej chyba najlepiej widać jak każde z 2ply oplata się wokół drugiego.
Patrząc na powyższe kolorowe sploty moja własna wełna wydaje się mało ekscytująca, bo taka jest szaro-buro-czarna ze sporadycznie występującym białym ;) Jest nierówna, ma guzki i zgrubienia powstałe z pozostałości króciutkich włosków (najczęściej białych, choć i czarne się zdarzały) i niedokładnego wyczesania tych przystrzyżonych przeze mnie (patrz akapit wyżej). Ale mnie się podoba taki rustykalny charakter. Jaka owca, taka wełna. Z charakterem. A co!
Powiem wam, że bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie ta kabelkowa nitka. Fakt, metoda jest czasochłonna, trzeba ukręcić 4 single, 2 podwójne i dopiero przy 3 przepuszczeniu przez kołowrotek uzyskuje się nić końcową, ale myślę że warto. Z kilku powodów.
Patrząc na powyższe kolorowe sploty moja własna wełna wydaje się mało ekscytująca, bo taka jest szaro-buro-czarna ze sporadycznie występującym białym ;) Jest nierówna, ma guzki i zgrubienia powstałe z pozostałości króciutkich włosków (najczęściej białych, choć i czarne się zdarzały) i niedokładnego wyczesania tych przystrzyżonych przeze mnie (patrz akapit wyżej). Ale mnie się podoba taki rustykalny charakter. Jaka owca, taka wełna. Z charakterem. A co!
Powiem wam, że bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie ta kabelkowa nitka. Fakt, metoda jest czasochłonna, trzeba ukręcić 4 single, 2 podwójne i dopiero przy 3 przepuszczeniu przez kołowrotek uzyskuje się nić końcową, ale myślę że warto. Z kilku powodów.
- Nić jest okrągła w przekroju (w odróznieniu od zwykłych 2ply, które są dość płaskie), puchata i daje świetne możliwości mieszania kolorów (odsyłam do zdjęć).
- 4 nici skręcone razem dają wełnę silną, odporną na rwanie i przecieranie. Idealną np. na skarpetki. Ale nie tylko.
- Włóczki kabelkowe, ze względu na swoją okrągłość nadają się do wzorów warkoczowych i wszelakich tekstur (np. wzór ryżowy).
- Technikę skręcania dwóch 2ply razem można wykorzystać do uratowania przekręconych nici.